poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Zapanuj nad sercem #1



Witajcie. Post z opóźnieniem… jak zwykle… Cóż w wakacje trudno pisać systematycznie.
Dzisiaj rozpoczynam serię „Zapanuj nad sercem”. Początkowo miałam pisać tutaj tylko i wyłącznie miniaturki, ale uznałam, że ciężko będzie opisać tę przygodę w jednym poście. Uprzedzam, że nie wiem jak długo będę kontynuować tą serie.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się historia Klaudii, Cezarego i…



M
inęła już połowa wakacji, a w jej życiu jak dotychczas nic ciekawego się nie wydarzyło. Monotonia dnia powoli ją dobija. O stokroć bardziej wolałaby się teraz uczyć w szkole niż znajdować się na tym odludziu. Od tygodnia tkwi na jakieś wsi. Może nie było by tak źle, gdyby nie fakt, że jest u swojej babci. Brak Internetu, brak zasięgu, brak jakiejkolwiek cywilizacji. Najbliższy dom znajduje się jakiś kilometr drogi stąd, a sklep pięć. Trzeba jeszcze wspomnieć, że jest tylko otwierany w poniedziałki i piątki! Gdyby tego było mało, nie ma tam wielkiego wyboru. Na szczęście jest sklep obwoźny. Pewien miły pan z kędzierzawymi włosami przyjeżdża do nich co drugi dzień swoją małą żółtą ciężarówką. Zwykle posiada tam niezbędne jak na ten skwar napoje, a nawet lody.
Klaudia okropnie się tu nudzi. Po za przesiadywaniem całych godzin na dworze, oglądaniem telewizji i czytaniem książek nie ma co tu robić. Nawet jazda na rowerze, którą tak uwielbiała Warszawie jest tutaj istną męczarnią. Nie ma w pobliżu żadnej szosy, same polne drogi, same piaski. Do tego dochodzą ogromne upały, co tylko pogarsza sytuacje.
Był już późny wieczór. Słońce dawno znikło za horyzontem. Dziewczyna postanowiła wymknąć się z domu. Wyszła oknem by nie zostać przyłapaną przez dziadków. Oni pewnie nie byli by zachwyceni spacerem wnuczki o tak późnej porze. Świerzy chłodny wiatr ochładzał jej rozpalone po południowym słońcem ciało. Szła boso, czując lekko wilgotną trawę pod stopami. Tej nocy była pełnia, dlatego doskonale widziała drogę, którą kroczyła. Wkrótce dotarła nad staw, znajdujący się pięć minut drogi od domu dziadków. Usiadła na kamieniu patrząc na księżyc odbijający się w tafli wody. Zamknęła oczy i zaczęła wsłuchiwać się w muzykę natury. Dochodził do niej szum drzew okolicznego lasu, cykanie świerszczy, odgłosy szczekania psów. Było by pewnie idealnie gdyby nie ból nogi. Klaudia znudzona ciągłym siedzeniem w domu postanowiła, że pomoże dziadkowi przy pasiece. To nie był dobry pomysł. Ledwie zdążyła wejść do pomieszczenia gdzie miała zająć się wydobyciem miodu z plastra, a pszczoła użądliła ją w podudzie. Co prawda nie była mocno uczulona, lecz noga spuchła jej niemiłosiernie.
Mimo tego nieprzyjemnego bólu i ciągłego brzęczenia komarów nad uchem, ten moment był jedną z jej najprzyjemniejszych chwil pobytu tutaj. Miejsce i pora doskonała do zrelaksowania się po tak gorącym dniu.
Nagle usłyszała szmer za sobą. Szybko odwróciła się i wytężyła wzrok by zidentyfikować intruza. Nagle z ciemności nocy wyłonił się barczysty mężczyzna. Siedziała bez ruchu, wpatrując się w niego. Nie wiedziała czy ma pozostać na miejscu czy czym prędzej wziąć nogi za pas. Wiedziała, że on również na nią patrzy. Nagle zrobił krok do przodu stając bardziej w świetle księżyca. Uśmiechnął się nonszalancko. Dopiero teraz Klaudia mogła dokładniej mu się przyjrzeć. Miał płową czuprynę, ciemną cerę i niezwykle mocno zarysowane kości policzkowe. Nie miał więcej niż dwadzieścia lat.
- Cześć – rzekł męskim melodyjnym głosem.
- Hej – odpowiedziała ochryple. Skarciła się w duchu. Czemu z jej ust akurat teraz musiał się wydobyć tak gardłowy odgłos? Odchrząknęła, po czym dodała głośniej. – Hej.
- Nie boisz się tak sama włóczyć w nocy po lesie? – zapytał.
- Po pierwsze nie włóczę się po lesie, tylko na jego skraju, a po drugie swego diabli nie biorą.
Roześmiał się wesoło.
- Z resztą, kto by mi tu co zrobił na takim pustkowiu… - dopowiedziała po chwili.
- Wiesz nigdy nic nie wiadomo – powiedział z tajemniczym uśmiechem. Klaudia kompletnie nie rozumiała, dlaczego cały czas się śmieje. Trochę to irytujące.
- Tak? I może to ty jesteś niebezpieczny? – odparła pyskato, wcale nie spoglądając w jego stronę.
- Może…, kto wie…
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Co tu robisz? – zapytała, gdy przez długi czas milczał.
- Robię zdjęcia – wyjaśnił i wskazał na zawieszoną na szyi lustrzankę. Wcześniej jej nie zauważyła. – Chcesz nocną fotkę? – Zanim cokolwiek odpowiedziała, on podniósł aparat i zrobił jej kilka zdjęć. Zszokowana dziewczyna nawet nie zdążyła się zasłonić.
- Zdjęcia z zaskoczenia zawsze wychodzą najlepiej.
- Aha, na pewno… Chyba jesteś jedyną osobą, która tak uważa. Takie zdjęcia są…
- Naturalne, niesztuczne – przerwał jej w środku zdania. – Ukazują prawdziwe ja. Słyszałem o pewnym fotografie, który wykonuje tylko takie zdjęcia.
- Beat Streuli… - wymamrotała. – Jest późno, muszę wracać – powiedziała wyrwawszy się z zamyślenia spowodowanego słowami nowopoznanego chłopaka.
- Może cię odprowadzić? – zaproponował.
- Nie, nie trzeba, sama trafię.
- A co jeśli zaatakuje cię zgraja wilków?
- Tutaj nie ma wilków – odparła śmiejąc się z jego naiwności. Naprawdę sądził, że to ją przekona do tego by ją odprowadził?
- A powiesz mi chociaż jak masz na imię?
- Klaudia, mam na imię Klaudia – powiedziała powoli oddalając się od dziwnego blondyna.
- A ja jestem Cezary! – krzyknął, gdy dziewczyna prawie zniknęła wśród drzew wiśni posadzonych przez jej dziadka.
Wracała szybkim krokiem. Wiatr nie sprawiał jej już tej przyjemności co ostatnio. Zrobiło się bardzo zimno, a dziewczyna była ubrana w dżinsowe szorty i skąpą bluzkę, która odsłaniała jej brzuch.
Po krótkim czasie truchtu była przed oknem swojego tymczasowego pokoju. Wdrapała się na parapet zaciskając zęby z powodu bólu nogi. Moment później zeskoczyła z niego. Straciła równowagę i z impetem uderzyła się głową o meble.
- Ała! – złapała się za czoło. – Co za pech?
- Coś się stało? – zza futryny drzwi wyłoniła się babcia, lekko sepleniąc. Chyba szła spać i miała zdjętą protezę zębów.
Rozbawiona nastolatka uśmiechnęła się delikatnie, lecz szybko odrzuciła swe niestosowne zachowanie. 
- Nic, nic. Uderzyłam się w głowę, bo otwierałam okno.
- Aha. Dobranoc.
- Dobranoc… - powiedziała zmieszanie. Źle się czuła nawet z najdrobniejszym kłamstwem na sumieniu. Inni kłamią jak z nut i nie czują nawet odrobiny żalu, ona jest inna. Niestety nawet sumienie nie powstrzymało jej przed powiedzeniem nieprawdy.
Westchnęła cicho i opadła na łóżko. Leżała na placach z rozłożonymi rękoma patrząc na sufit. Szybko jej myśli zeszły na wspomnienie dziwnego spotkania z Cezarym. Trochę kuriozalne jest to, że nastolatek szlaja się późnym wieczorem po lesie i robi zdjęcia. To nienormalne! Chociaż jej wymknięcie z domu też było głupim pomysłem. Była nieszczera, ale z drugiej strony poznała tego chłopaka, intrygującego blondyna z silnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, niezwykle przystojnego… Och, czy ona musi tak się zachowywać? Lewie co go poznała, a już o nim fantazjuje. Nigdy ją coś takiego nie spotkało. Zawsze śmiała się z przyjaciółek, które zakochiwały się w osobach, których w ogóle nie znały, a teraz sama zachowuje się jak dziecko.
- Panuj nad sercem, dziewczyno. Nie znasz go. Przestań o nim myśleć… – powtarzała sobie w myślach. – Dlaczego jeśli o kimś nie chcę myśleć to mój mózg zawsze musi robić wszystko na przekór? – zadała sobie to pytanie, lecz nagle ogarnęła ją chęć snu. Przymknęła jedynie powieki i od razu powędrowała do krainy Morfeusza.
Przebudziła się nad ranem. Pierwsze, na co zwróciła uwagę to to, że zapomniała się przebrać w piżamy. Trzeba przyznać, że akurat te szorty nie były najwygodniejsze do snu.
Klaudia spojrzała na budzik stojący na komodzie. Było kilka minut po piątej. Przetarła oczy i udała się do łazienki. Napuściła wody do wanny i zrobiła pianę. Rozpuściła swoje mieniące się rudością włosy. Już od dawna marzyła o tym, żeby jej włosy miały właśnie ten kolor. Przedtem często malowała je szamponetką, ale dopiero teraz odważyła się zrobić jeden krok dalej by przefarbować je na stałe.
Zdjęła ubrania i wskoczyła do wanny. Woda była gorąca, lecz jej to nie przeszkadzało. Taką uwielbiała. Zamknęła oczy i rozkoszowała się ciepłem rozchodzącym się po jej ciele. Jej myśli znów zaczęły krążyć wokół Cezarego.
- Cholera – szepnęła. – Znowu… Przecież to DZIWAK…
Wzięła głęboki wdech i zanurzyła się w wodzie. Leżała w bezruchu do póki nie zabrakło jej powietrza. Umyła się i ubrała białe spodenki z bladożółtym topem.
Poszła do kuchni i ku jej zdziwieniu siedziała już tam babcia.
- Dzień dobry – powiedziała.
- Dzień dobry, co to za ranny ptaszek? – uśmiechnęła się.
Klaudia odwzajemniła uśmiech i zaczęła przygotowywać sobie śniadanie.
- Nie chciałabyś ze mną pojechać do miasta? – zagaiła starsza pani.
- W sumie czemu nie. Nie będę się przynajmniej nudzić. – powiedziała siadając naprzeciwko babci.
- W takim razie wyjedziemy przed dziewiątą.
Nastolatka kiwnęła głową i wzięła się za jedzenie śniadania.
Kilka godzin później dziewczyna czekała na babcie przy jej granatowym matiz’ie. Stała oparta o maskę z niecierpliwością stukając w nią palcami. Długo musiała się na nią naczekać. Miała już po nią iść, gdy kobieta wyszła z domu. W ręku trzymała lnianą torbę i kluczyki od auta.
- Mogę prowadzić? – zapytała Klaudia.
- Masz prawo jazdy? – spytała z niedowierzaniem. – A no faktycznie…
- To mogę?
- Oczywiście, że tak. Od niedawna je masz. Przyda ci się poćwiczyć – uniosła lekko kąciki ust do góry.
Dziewczyna siadła za kierownicą i przekręciła kluczyk. Kilka razy zgasł jej silnik, lecz wkrótce uruchomiła samochód. Ruszyła w drogę pod nawigacją babci starając się nie popełniać więcej błędów.
- Tam zaparkuj – nakazała, wskazując na parking pod jednym supermarketów.
Wysiadły z samochodu kierując się w stronę drzwi wejściowych. Supermarket był dość mały porównując go do standardów Warszawy. Przejścia były na tyle wąskie, że ledwie można było się wyminąć w nich wózkami.
- Możesz stanąć w kolejce po mięso? Ja zaraz przyjdę.
- Dobrze – westchnęła.
Szła w kierunku stoiska z mięsem spoglądając czy babcia już nie idzie. Nagle wpadła na kogoś.
- Przepraszam – powiedziała nie zerkając na tą osobę.
- Klaudia? - uniosła głowę by przyjrzeć się mężczyźnie, z którym przed chwilą się zetknęła. Pierwsze, na co zwróciła uwagę to jego miodowe oczy. Niby tak pospolite, lecz i tak zachwycające. Potem przyjrzała się dokładniej jego śniadej twarzy uśmiechającej się zawadiacko. Wyglądał niczym ożywiony posąg Dawida autorstwa Michała Anioła.
- Cezary? – wybałuszyła oczy. – C-c-co ty tu robisz?
- Przyjechałem po zakupy – znów pokazał rząd białych zębów.
- Banalne spotkanie jak w kiepskiej komedii – pomyślała.
Zanim zdążyła coś mu odpowiedzieć, podeszła do nich babcia.
- O poznaliście się! – powiedziała z entuzjazmem. – To jest moja urocza wnuczka Klaudia – zwróciła się do chłopaka łapiąc nastolatkę za ramiona. – A to Cezary, syn sąsiada.
- Przecież ty babciu nie masz sąsiadów.
- Ależ mam. Obok naszego domku jest las, a w nim się mieści agroturystyka państwa Nowaków.
- Może cię kiedyś oprowadzę po niej – zaproponował.
- To fantastyczny pomysł! – aprobowała seniorka.
- Yyy tak… - powiedziała bez przekonania.
- Ale jeśli nie chcesz… - wyczuł w jej głosie wątpliwości.
- Nie, nie, skądże… Z chęcią tam się udam.
- W takim przyjadę po ciebie jutro.
- Jutro? Czy on oszalał? Co mu się tak śpieszy? – pomyślała. – OK – powiedziała przeciągając niechętnie to słowo, ale wyrażając zarazem zgodę.
Babcia prowadziła jeszcze przez pewien czas ożywioną rozmowę z młodzieńcem. Klaudia praktycznie się nie odzywała. Myślała o jutrzejszym spotkaniu. Czy dobrze zrobiła godząc się na nie? Cezary budził w niej sprzeczne uczucia. Był przystojny, to trzeba przyznać. Może przesadziła trochę z porównaniem go do posągu Dawida… Nie był zbyt wysoki, co prawda górował nad nią kilkoma centymetrami. Miał gdzieś 170 cm, może trochę więcej. Był szczupły, ale niezbyt umięśniony. Pewnie większość dziewczyn uwiódł dzięki nieznikającemu z twarzy bananowi. Niestety Klaudię denerwował ten wieczny uśmiech. Nie lubiła też jego pewności siebie. Wolała raczej ludzi skromnych, mało egoistycznych i spokojnych. Takich jak i ona sama...
Wkrótce rozmówca starszej pani musiał ją opuścił, tłumacząc się dużą ilością turystów w agroturystyce. Gdy odszedł babcia szurnęła Klaudię w ramię.
- Miły chłopak, prawda?
- Tak – odpowiedziała obojętnie.
- Postaraj się, bo ci go zgarną sprzed nosa – rzekła po czym ruszyła do kasy.
Dziewczyna patrzyła ze zdziwieniem jak jej babcia znika za regałami. Na pewno się nie przesłyszała?

5 komentarzy:

  1. Witam,
    opowiadanie dosyć ciekawe. Na razie nie mogę wiele napisać, gdyż pomysł wydaje się być banalny, ale poczekam na rozwinięcie akcji :)
    Cezary wydaje się być miłym chłopakiem, choć może to po prostu pozory. Wydaje mi się nawet zbyt miły i trochę nachalny, pewnie spodobała mu się Klaudia.
    W tekście pojawiło się niestety trochę błędów:
    Nawet jazda na rowerze, którą tak uwielbiała Warszawie jest tutaj istną męczarnią.
    w Warszawie
    Oni pewnie nie byli by zachwyceni
    byliby
    Świerzy chłodny wiatr
    Świeży
    rozpalone po południowym słońcem ciało
    popołudniowym
    Było by pewnie idealnie
    Byłoby
    że zapomniała się przebrać w piżamy.
    piżamę
    Leżała w bezruchu do póki nie
    dopóki
    dziewczyna czekała na babcie
    babcię
    wskazując na parking pod jednym supermarketów.
    jednym z supermarketów
    Gdyby nie te błędy, opowiadanie czytałoby mi się szybko i przyjemnie.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego nie ma więcej? :( Na prawdę ciekawie się zapowiada. Wpadło mi w oko kilka drobnych błędów, ale tak się wciągnęłam że nie mają one znaczenia :D Mam nadzieję, ze napiszesz co się działo dalej, zjada mnie ciekawość! Ślę wene :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej <3
    Świetne! W sumie kiedy na początku wpadłam na bloga, nie byłam do końca przekonana, ale w żadnym razie nie żałuję. Bardzo mi się podobało i liczę na więcej :3

    ~Louise Hawke (http://morningmugfullofideas.blogspot.com/)

    P.S. Przypadkowo usunęłam odpowiedź, przepraszam za taki zamęt^^

    OdpowiedzUsuń